Podczas wizyty u pediatry mojej córki, lekarz spojrzał na mnie z przerażeniem i zapytał, z kim zostawiam dziecko. Kiedy powiedziałam, że z mężem, lekarz zalecił mi zainstalowanie kamer w domu 😱😨
Ostatnio moja córeczka diametralnie się zmieniła. Kiedyś była radosna i uśmiechnięta, ale teraz płakała bez przerwy.
W nocy budziła się z krzykiem, odmawiała jedzenia i wzdrygała się na każdy dźwięk. Myślałam, że to po prostu ząbkowanie albo zły humor – w końcu dzieci przechodzą różne fazy.
Ale z każdym dniem było coraz gorzej. Bała się zostać sama nawet na chwilę, a kiedy ją tuliłem, mocno ściskała moje włosy, jakby bała się, że zniknę.
W panice postanowiłam skonsultować się z pediatrą.

Lekarz dokładnie zbadał moją córkę, sprawdził jej odruchy, osłuchał oddech i bicie serca. Nagle zmarszczył brwi, odłożył stetoskop i spojrzał prosto na mnie.
„Z kim zostawiasz córkę, gdy nie ma cię w domu?” – zapytał niespodziewanie.
„Z mężem. Czasami” – odpowiedziałam, zdziwiona pytaniem.
Lekarz westchnął ciężko i przemówił cicho, niemal szeptem:
„Zamontuj kamery w domu” – powiedział. „I proszę… nie mów mężowi”.
Jego słowa mnie przeraziły. Mimo to posłuchałem jego rady i rozstawiłem kamery. To, co zobaczyłem na nagraniu, mnie zszokowało 😱😱
— „Proszę mi wybaczyć, jeśli się mylę… ale sądząc po jej zachowaniu, dziecko ewidentnie odczuwa strach. Nie tylko lęk, ale paniczny strach przed kimś w pobliżu” – wyjaśnił lekarz.
Zamarłem. Miałem wrażenie, że serce podchodzi mi do gardła.

„Zamontuj kamery w domu” – powtórzył. „I proszę, nie mów mężowi”.
Nie mogłam uwierzyć, że on naprawdę to powiedział. Mój mąż – troskliwy ojciec, kochający i pomocny dla naszej córki… a przynajmniej tak mi się wydawało.
Ale posłuchałem rady. Kamery zainstalowano potajemnie – w pokoju dziecięcym, salonie i kuchni. Następnego dnia obejrzałem nagrania.
Kiedy wyszedłem z domu i zobaczyłem, co się stało, nogi mi się ugięły.
Moja córka siedziała cicho w kojcu i płakała. Mój mąż podszedł, pochylił się nad nią… i nagle – ostry krzyk, gniewne słowa, gwałtowne ruchy.
Złapał ją za rękę i potrząsnął nią, jakby obwiniał dziecko o coś. Potem, jakby nic się nie stało, włączył telewizor i nalał sobie kawy. Tymczasem dziecko nadal płakało, zdezorientowane i przerażone.
Nie dałem rady obejrzeć do końca.
Następnego dnia wyjechałem z córką, zabierając ze sobą tylko nasze dokumenty i jedną zabawkę.
Wysłałem lekarzowi krótką wiadomość:
„Dziękuję… uratowałeś nas.”