Ups, znowu to zrobiła! Legenda amerykańskiej sceny pop Britney Spears znów zwróciła uwagę na swoją osobę swoim buntowniczym zachowaniem w miejscach publicznych.
Fani Britney Spears biją na alarm już od kilku lat – są bardzo zaniepokojeni stanem zdrowia 42-letniej piosenkarki. Celebrytka nie znika z radarów w mediach społecznościowych, wręcz przeciwnie, szokująco się prezentuje, zapewniając, że wszystko z nią w porządku. Ale publiczność jej nie wierzy.
I najwyraźniej robi to, co słuszne. Dzień wcześniej Britney została przyłapana przez paparazzi, gdy wychodziła nago z hotelu Chateau Marmont w Los Angeles. Na jej ramiona narzucono koc, a Spears resztę przykryła poduszką. Gwieździe towarzyszyli lekarze – miała załamanie nerwowe.
Naoczni świadkowie twierdzą, że Britney zameldowała się w hotelu w Los Angeles ze swoim nowym chłopakiem Paulem Solizem. Wcześniej jej gospodynią był mężczyzna z kryminalną przeszłością, ale para zbliżyła się do siebie po tym, jak Spears rozstała się z mężem.
Goście lokalu bawili się i pili, aż nagle coś poszło nie tak. Kłótnia przerodziła się w bójkę, a histeryczna celebrytka zaczęła zachowywać się agresywnie i nawiązywać znajomości z gośćmi i pracownikami hotelu. Nie udało się zatuszować incydentu – piosenkarce wezwano karetkę.
Przybyły zespół nie zawiózł gwiazdy do szpitala; zamiast tego poradzili sobie zastrzykiem uspokajającym i ogólnym badaniem. Po tym Britney opuściła hotel i później nawiązała kontakt na swoim blogu.
Twierdzi, że tabloidy kłamały we wszystkim; na fotografiach jej twarz została przerobiona na czyjeś ciało. Lekarze zachowywali się generalnie niegrzecznie, ale lepiej byłoby jej w Bostonie. Publikacja zebrała ogromną liczbę komentarzy, z których większość wzywała idolkę lat 2000. do poszukania specjalistycznej pomocy.